niedziela, 22 lipca 2012

Tragedia na letnim obozie. W jeziorze utonęła opiekunka

Funkcjonariusze i strażacy wyłowili z jeziora Markusy pod Olsztynkiem (Warmińsko-Mazurskie) ciało 37-letniej opiekunki obozu szermierzy. Kobieta utonęła, gdy w środku nocy postanowiła popływać. Policja i prokurator badają okoliczności wypadku.


Do tragedii doszło na terenie ośrodka wypoczynkowego Syrenka. Ze wstępnych ustaleń wynika, że opiekunka obozu szermierzy - mieszkanka województwa podkarpackiego - rozmawiała z kolegą na pomoście. Po godzinie pierwszej w nocy postanowiła popływać. Kiedy mężczyzna stracił ją z oczu, wskoczył do wody i zaczął jej szukać.


Później zaalarmował policję. Nurkowie wyłowili ciało kobiety o godzinie 3 w nocy - powiedziała Izabela Niedźwiedzka z biura prasowego warmińsko-mazurskiej policji. 37-latka zmarła mimo podjętej akcji reanimacyjnej.


Przyczynę śmierci 37-latki wyjaśni sekcja zwłok. Na razie nic nie wskazuje na to, by opiekunka piła alkohol. Śledztwo prowadzi policja i prokurator.


Od początku roku na Warmii i Mazurach utonęło już 36 osób, a od początku lipca w całej Polsce 94. W ubiegłym roku w Polsce utonęło 396 osób, z czego większość w miejscach niestrzeżonych lub tam, gdzie kąpiel jest zabroniona.


Z kolei tylko od 1 kwietnia tego roku w Polsce utonęło już 260 osób.

Ciężkie życie brytyjskich żołnierzy. Śpią na krzesłach, bez poduszek

Po aferze z firmą ochroniarską, która nie wywiązała się z kontraktu ws. ochrony Londynu w czasie Igrzysk Olimpijskich, brytyjskie media znalazły kolejnego "haka" na organizatorów sportowej imprezy. Tym razem chodzi o warunki, w jakich służą żołnierze pilnujący bezpieczeństwa.


Nie dość, że po powrocie z Afganistanu żołnierzom odwołano im urlopy, to teraz wojskowi muszą spać na krzesłach. Zdjęcia, jakie pojawiły się w internecie, mówią same za siebie. Mundurowi - zamiast kocy - mają kurtki, a za poduszki służą im zwinięte żołnierskie torby.


Zobacz, w jakich warunkach śpią brytyjscy żołnierze


Po liczącej 18 godzin zmianie tak śpią ludzie, którzy pilnują bezpieczeństwa obiektów olimpijskich- takie podpisy umieszczono pod zdjęciami. W czasie igrzysk brytyjscy żołnierze odpowiedzialni będą m.in. za przeszukiwanie podręcznych toreb, prześwietlanie sprzętu i osobistą kontrolę widzów. Oby nie zasypiali w pracy.


W Londynie wystąpi ok. 10,5 tys. sportowców z 204 krajów. Walczyć będą o 302 komplety medali w 39 dyscyplinach. Najlepsi sportowcy świata będą rywalizować na arenach zarówno w Londynie, jak i poza jego granicami. Część konkurencji rozegranych zostanie w Parku Olimpijskim (Olympic Park) we wschodniej części miasta, w którego skład wchodzi dziewięć obiektów, w tym zbudowany Stadion Olimpijski. Poza tym rywalizacja toczyć się będzie m.in. na stadionie Wembley, kortach w Wimbledonie, w Greenwich Park oraz Hyde Parku. Poza Londynem odbędą się zmagania kajakarzy - w Broxbourne, żeglarzy - w Weymouth oraz piłkarzy - w Cardiff, Manchesterze, Newcastle, Glasgow i Coventry.

Ewakuowano komendę miejską policji, kobieta przyniosła granat

W Olsztynie ewakuowano Komendę Miejską Policji, bo mieszkanka Lidzbarka Warmińskiego przyniosła w torbie granat. Wszystko wskazuje na to, że granat nie jest atrapą.

Kobieta wykazała się skrajną nieodpowiedzialnością. Granat znalazła w weekend, a dziś postanowiła pokazać go kolegom z pracy. Jechała z nim zwykłym autobusem z Lidzbarka Warmińskiego do Olsztyna.

Współpracownicy, gdy tylko zobaczyli niebezpieczny ładunek, natychmiast kazali jej iść z nim na policję. Gdy przy biurku dyżurnego pokazała swoje znalezisko, od razu zarządzono ewakuację 80 osób.

Granat zabezpieczyli saperzy. Prawdopodobnie jest to granat przeciwpiechotny typu F1 - poinformował rzecznik prasowy tej jednostki Krzysztof Wasyńczuk. Zachowanie tej pani było strasznie nieodpowiedzialne, nie chcę nawet myśleć, co by się mogło stać w tym autobusie, czy zakładzie pracy - dodał.

Policjanci przesłuchają mieszkankę Lidzbarka Warmińskiego. Chcą ustalić, gdzie kobieta znalazła granat.

sobota, 21 lipca 2012

Organizacja charytatywna zarobiła na triumfie Federera

Ponad 100 tysięcy funtów wzbogaciła się jedna z organizacji charytatywnych dzięki siódmemu triumfowi Rogera Federera na trawiastych kortach Wimbledonu. Wszystko za sprawą Nicholasa Newlife'a, który dziewięć lat temu założył się, że Szwajcar przed 2020 roku osiągnie tę liczbę.


Zmarły w 2009 roku w wieku 59 lat Newlife, na mocy testamentu sporządzonego rok wcześniej, zostawił organizacji Oxfam - pomagającej najbiedniejszym ludziom w 57 państwach całego świata - swój majątek, w tym nietypowy kupon. W 2003 roku postawił 1520 funtów, że Federer co najmniej siedmiokrotnie wygra najstarszy i najbardziej prestiżowy turniej tenisowy na świecie.


To jedna z nielicznych sytuacji, w której pieniądze wypłacimy z uśmiechem na twarzy - wyjaśnił rzecznik firmy bukmacherskiej, która przyjęła zakład. Kwota 101 840 funtów to niejedyna znacząca suma, którą dla tej instytucji charytatywnej "zarobił" Federer. W 2009 roku na jej konto trafiło 16 750 funtów po tym, jak Szwajcar wygrał Roland Garros w Paryżu i po raz 14. zwyciężył w Wielkim Szlemie.


W niedzielę finale Wimbledonu Federer pokonał Brytyjczyka Andy'ego Murraya 4:6, 7:5, 6:3, 6:4. 30-letni Szwajcar stał się tym samym rekordzistą pod względem liczby wygranych imprez Wielkiego Szlema. W niedzielę triumfował po raz 17.


Wygrana sprawiła, że Federer zrównał się pod względem liczby zwycięstw w Wimbledonie z Amerykaninem Pete'em Samprasem i Brytyjczykiem Williamem Renshawem, którzy także byli najlepsi siedmiokrotnie.

USA: Strzelanina na premierze Batmana, są ofiary

15 osób zginęło, a 50 zostało rannych w strzelaninie, do której doszło podczas premiery "Mroczny Rycerz powstaje" na przedmieściach Denver. Policja aresztowała mężczyznę podejrzanego o dokonanie masakry.


Napastnik w masce gazowej otworzył ogień w kinie, podczas premiery filmu "Mroczny Rycerz powstaje". Później odpalił ładunek z gazem łzawiącym lub bombę dymną. Mężczyzna miał przy sobie 3 sztuki broni, w tym strzelbę, i nosił kamizelkę kuloodporną. Ludzie, którzy byli w kinie, nie byli świadomi tego, co się dzieje. Publiczność myślała, że strzały są częścią projekcji. W filmie jest bowiem mnóstwo efektów specjalnych.


Zginęło 15 osób, a ponad 50 zostało rannych. Telewizja CNN podała, że wśród ofiar są dzieci. Jak powiedział nam polski konsul honorowy w Denver, Tomasz Skotnicki wśród poszkodowanych nie ma Polaków.


Na miejscu, gdzie doszło do tragedii, są dziesiątki policjantów. Funkcjonariusze ewakuowali teren wokół kina. Badają, czy nie ma innych ładunków wybuchowych. Okoliczne szpitale zostały postawione w stan najwyższej gotowości.


Policja podczas krótkiej konferencji prasowej poinformowała, że udało się zatrzymać sprawcę masakry na przedmieściach Denver. Może mu grozić nawet kara śmierci. Jedyna rzecz, jaką mogę państwu powiedzieć to to, że zatrzymany oświadczył, iż w budynku, w którym mieszka, znajdują się materiały wybuchowe. Sprawdzamy to - powiedział funkcjonariusz. Budynek został ewakuowany, ale nie podano, w jakiej części miasta się znajduje.


Początkowo informowano, że sprawców było dwóch. Teraz wszystko wskazuje na to, że zamachowiec działał sam.

Dyrektor Elewarru traci stanowiska. Przestanie być dyrektorem spółki?

Andrzej Śmietanko - jeden z głównych bohaterów afery taśmowej w PSL - traci stanowiska. Dyrektor generalny nadzorowanej przez Agencję Rynku Rolnego spółki Elewarr, nie jest już członkiem rad nadzorczych kilku spółek. Bardzo możliwe, że straci także stanowisko dyrektorskie w Elewarze.

Śmietanko - zarabiający na stanowisku dyrektora generalnego Elewarru więcej niż prezes tej spółki - wciąż zajmuje to stanowisko. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że straci je w poniedziałek. Dopiero wtedy będzie można go zgodnie z prawem zwolnić, wówczas bowiem wraca z urlopu.

Na razie Andrzej Śmietanko stracił posady w radach nadzorczych spółek związanych z działalnością Elewarru - Zamojskich Zakładów Zbożowych i Towarowego Domu Maklerskiego Arrtrans.

Z funkcji dyrektora w Elewarze może go odwołać prezes spółki - uznawany w rozmowach ludowców za figuranta prezes Bronisław Tomaszewski. Nie udaje się jednak z nim skontaktować, ponieważ przyjmuje właśnie kontrolujących spółkę agentów CBA.

Przypomnijmy, że wczoraj do siedziby spółki zbożowej Elewarr wkroczyli agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Biuro sprawdza sposób zarządzania majątkiem i koszty związane z kierowaniem spółką. Będą sprawdzali przestrzeganie procedur i sposób rozporządzania mieniem spółki. W komunikacie Biuro podało, że sprawdzane mają też być "wydatki na koszty zarządu i kierowania spółką w latach 2008-12". Kontrolę zarządził wiceszef CBA. Ma się ona zakończyć 19 września.

Odwołanie Śmietanki byłoby już kolejną - po dymisji ministra rolnictwa Marka Sawickiego - decyzją o zmianie kadrowej po ujawnieniu taśm z nagraniem rozmowy szefa kółek rolniczych i byłego prezesa Agencji Rynku Rolnego o nadużyciach działaczy PSL.

Łukasik miał powiedzieć Serafinowi o wykorzystywaniu państwowego majątku przez niektórych działaczy PSL dla własnych korzyści. Pojawił się też wątek należącej do ARR spółki Elewarr. Były prezes Agencji Rynku Rolnego miał sugerować, że szef resortu rolnictwa skłamał podczas składania zeznań jako świadek w postępowaniu dotyczącym nieprawidłowości przy zatrudnianiu i zwalnianiu pracowników ARR.

Najlepsi ludzie opuszczają wojsko. MON próbuje zatrzymać fachowców

W latach 2010-2011 ze służbą pożegnało się niemal 13 tysięcy wojskowych. W tym roku mundury zdejmie ok. 5 tys. osób - informuje "Gazeta Polska Codziennie". Zdaniem cytowanego przez gazetę gen. Romana Polko, to niebezpieczne dla naszej armii i obronności kraju.

Z wojska odchodzą ludzie najambitniejsi, którzy chcieliby realizować swoje powołanie i misję, ale na to im się nie pozwala - twierdzi gen. Polko.

Z raportu Najwyższej Izby Kontroli dotyczącego wykonania budżetu w resorcie obrony wynika, że zwolnienia z wojska były dwa razy wyższe niż planowano. Spośród 13 tysięcy żołnierzy, którzy w latach 2010-2012 pożegnali się ze służbą, ok. 10 tysięcy uczyniło to na własną prośbę.

W ubiegłym roku więcej niż połowę z ponad 7 tysięcy przechodzących do cywila stanowili podoficerowie. Z szeregów odeszło 1,5 tysiąca oficerów.

Rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej Jacek Sońta powiedział z kolei gazecie, że w dobie kryzysu służba w wojsku jest uważana za stabilną i atrakcyjną. Dodał, że resort dąży do tego, aby zatrzymać w swoich szeregach jak największą liczbę fachowców.

Przypomnijmy, że szef MON Tomasz Siemoniak wyraził nadzieję, że odejścia z wojska zahamują podwyżki wynagrodzeń dla armii o 300 zł brutto od 1 lipca. Dodał, że MON szuka również pozafinansowych narzędzi, które zachęciłyby najlepszych żołnierzy do pozostania w służbie. Życzylibyśmy sobie, żeby status materialny żołnierzy był taki, że sprawy materialne nie byłyby czynnikiem, który decyduje o tym, żeby z wojska odchodzić - mówił Siemoniak.

Komputery Internet Artykuły biurowe Sponsoring Strony www Cycki